Od ponad 20 lat można zaobserwować systematyczny wzrost eksportu polskiej żywności. W ubiegłym roku osiągnął on wartość ok. 36 mld euro. Nadwyżka eksportu nad importem to ok. 12 mld euro, tj. ponad 55 mld zł. Tym samym, jest ona kluczowym elementem stabilizującym finanse państwa.
Bezpieczeństwo żywnościowe jest jednym z najważniejszych elementów naszej gospodarki, o czym przekonujemy się podczas pandemii COVID.
Przewaga eksportowa polskiej żywności na rynkach światowych kreowana jest przez podstawowe elementy: cenę, jakość, powtarzalność oraz uczciwość w biznesie. Na rynek europejski (głównie niemiecki) trafia ok. 80% polskiej żywności.
Jeżeli weźmiemy pod uwagę podstawowe jednostkowe koszty wytwarzania danego produktu: robociznę, technologię i technikę przetwórstwa, organizację pracy, porcjowanie, pakowanie, składowanie, dystrybucję oraz kontakty biznesowe, to elementy te można mniej lub bardziej kształtować. Ceny surowców oraz paliw są dość zmienne w okresach napięć gospodarczych i tym samym notowań giełdowych, co wpływa na cenę produktu finalnego, ale mogą być uwzględniane w cenie produktu.
Załamanie eksportu niektórych artykułów żywnościowych z naszego kraju może nastąpić w wyniku działania firm globalnych. Niektóre z nich przejęły i kontrolują nawet 90% danego asortymentu. W tym miejscu z przykrością trzeba stwierdzić, że prawie całkowite przejęcie danego asortymentu przez koncern zagraniczny odbywa się kosztem upadku wielu firm z polskim kapitałem. Dlaczego więc decyzje o inwestycjach kapitału zagranicznego w polską gospodarkę żywnościową prezentowane są przez władze jako sukces gospodarczy rządu?
Załamanie się konkurencyjności, a zarazem eksportu polskiej żywności może spowodować również efekt motyla, poprzez załamanie się całej gospodarki naszego kraju. Przetwórstwo spożywcze to łańcuchy powiązań od rolnictwa, przemysł, po dystrybucję, czego efektem końcowym są zyski liczone w dziesiątkach miliardów złotych.
Przemysł przetwórczy jest niezwykle energochłonny. Sprawność maszyn i urządzeń elektrycznych, cieplnych i gazowych w dużej mierze zależy od jakości zabezpieczeń parku maszynowego, zależnego od jakości nośników energetycznych oraz sposobów ich dostarczania, łączenia oraz eksploatacji. Niestety urządzenia te obsługują w większości osoby do tego często niewłaściwe zawodowo przygotowane.
Przyczyną tego zjawiska jest fakt, że osoby posiadające wykształcenie zawodowe, średnie oraz wyższe techniczne, które nabyły stosowne kwalifikacje zawodowe w energetyce oraz zdały egzaminy państwowe, nie mogą wykonywać pracy we własnym zawodzie.Jedyną podstawąprawną wykonywania pracy w tym obszarze, przez każdego chętnego bez względu na wykształcenie, jest zdanie egzaminu przed niektórymi prywatnymi podmiotami, wskazanymi przez ustawodawcę w ustawie Prawo energetyczne z 2021 r. Sytuacja ta powoduje, że obecnie większość prac w zakresie energetyki, w tym w przemyśle spożywczym, realizowana jest przez osoby nieposiadające kierunkowego wykształcenia zawodowego. Prace te wykonują często humaniści na podstawie uprawnień nadawanych przez prywatne komisje energetycznych, po odbyciu kilkugodzinnych szkoleń zakończonych egzaminem uprawniającym do wykonywania zawodu. W tym miejscu należy wskazać, że przyczyną znacznej liczby pożaróworaz awarii energetycznych jest brak umiejętności zawodowych u osóbwykonywujących ten zawód.
Reasumując, logicznym jest, aby zawód ten wykonywały osoby, które nabyły państwowe kwalifikacje zawodowe w wyniku ukończenia kierunkowego kształcenia zawodowego i zdały stosowne egzaminy państwowe. Szkolenia oraz egzaminy energetyczne, jeżeli jest taka potrzeba gospodarki, powinny być realizowane wyłącznie jako egzaminy państwowe, tak jak w wielu pozostałych zawodach.
Niestety z przykrością trzeba stwierdzić, że obecny stan prawny, przedkładający kilkugodzinne szkolenia zakończone egzaminami w prywatnych podmiotach nad wieloletnimi państwowymi szkoleniami i egzaminami uprawniającymi do wykonywania pracy w energetyce, wynika wprost z ustawy Prawo energetyczne. Do tego trzeba dodać, że mają one charakter cykliczny i odpłatny, realizowany przez niektóre prywatne podmioty wskazane przez ustawodawcę. Tym samym uprzywilejowują tylko niektóre prywatne podmioty naruszając równość działalności podmiotów gospodarczych.
SITSpoż. widząc ten problem wystąpiło ze stosownymi pismami do ówczesnego wicepremiera Jarosława Gowina, Ministra Rozwoju, Pracy i Technologii oraz Przemysława Czarnka, Ministra Edukacji i Nauki. Konkluzje odpowiedzi z obydwu ministerstw były prawie identyczne:poruszony problem nie dotyczy ich resortów. Kopie naszych pism oba ministerstwa skierowały do Ministerstwa Klimatu i Środowiska, które odpowiedziało, że będzie zbierało doświadczenie z funkcjonowania ustawy Prawo energetyczne wprowadzonej w 2021 roku.
Zdumienie musi budzić fakt, że Ministerstwo Edukacji i Nauki uznaje i wspiera fakt, że wiedza zawodowa nabyta i nabywana podczas wielu lat nauki, w systemie kształcenia zawodowego i poparta stosownymi egzaminami lub też w systemie kształcenia pozaszkolnego, np. w instytutach naukowo-badawczych, zgodnie z nowym prawem energetycznym jest bezwartościowa, gdyż nie uprawnia do wykonywania pracy w wyuczonym zawodzie.
Komendant Główny Państwowej Straży Pożarnej odpowiedział natomiast, że nie jest organem właściwym dla zaprezentowanego problemu. Tymczasem głównym mottem wszystkich szkoleń w ochronie przeciwpożarowej jest lepiej zapobiegać niż gasić. Poważne pożary w przemyśle spożywczym często kończą się stwierdzeniem, że jest to wina instalacji elektrycznej. A kto ma nadzór i odpowiada za prawidłowe odbiór instalacji elektrycznych? O jakości nadzoru straży pożarnej nad energetyką mogą świadczyć sposoby odbioru zamontowanych, w ostatnich dwóch latach, nowych instalacji fotowoltaicznych. Przeciążenia w sieciach energetycznych, w wyniku złego działania falowników oraz złe i nieumiejętne mocowanie i podłączanie paneli spowodowały olbrzymią liczbę pożarów, co świadczy o jakości profilaktyki przeciwpożarowej przy odbiorze tych instalacji.
Reasumują jedną z przyczyn ewentualnego załamania się gospodarki żywnościowej, w naszym kraju, może być sposób realizacji polityki energetycznej przez osoby często nie przygotowane do tego zawodowo, na którą producenci żywności nie mają żadnego wpływu -sytuacja ta może spowodować efekt motyla.
Bronisław Wesołowski